wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 1


*Kayla*


Dryyyyyyńńńń!!!

O Lucas przyszedł i znowu kluczy nie wziął, mógłby trochę dorosnąć, ale tak trochę czy o tak wiele proszę?- pomyślałam.

                -Już!- krzyknęłam, zerwałam się z kanapy, wzięłam alkomat i pobiegłam do drzwi.

                -Hej Kay, idę spać.- oznajmił i zmierzył ku swojemu pokojowi.

                -Ekhm.- ostentacyjnie otrząchnęłam i wyciągnęłam ku niemu alkomat, stara pamiątka od dziadka jak jeszcze był w policji.

                -Nie piłem tak dużo.- złapał się za głowę i podszedł powoli do przedmiotu.

Doskonale wiedział jak go obsługiwać.

Dmuchnął i widziałam jak mu się momentalnie zakręciło w czerepie.

                -Tsa nie dużo.- skomentowałam wynik.-  1.05 Wow zabalowałeś, kolego idź się wyśpij, a ja to wpiszę do zeszytu.- i pognał do pokoju.

Wyjęłam zeszyt i wpisałam liczby.

I tak było lepiej niż przedwczoraj jak go kumple wnosili do domu bo był nie przytomny, czasami się zastanawiam czy to on naprawdę jest starszy ode mnie.

Z przemyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu.

To Joy dzwoniła.

                -No hej.- przywitałam się.

                -Gotowa?- spytała.

                -No ba, jak nigdy.- odpowiedziałam.

                -Przyjadę po ciebie za godzinkę masz być gotowa, bo nie będę czekała i pojadę bez ciebie.- zagroziła.

                -Moja kochana poczwara.

                -Dobra, dobra tylko bez takich, to za godzinę pod twoim domem i błagam bądź na czas.

                -Obiecuję.

I jak zwykle rozłączyłam się bez ostrzeżenia.

Ah dzisiaj pierwszy dzień pracy, pracy w której jestem razem z Joy.

Iiiiiip!!! Będziemy stylistkami, to znaczy na razie asystentkami, ale NA RAZIE!

Poszłam do pokoju i wybrałam jakieś ciuchy.

Poszłam do kuchni i zjadłam wczorajsze kanapki, potem umyłam zęby i byłam gotowa.

Pobiegłam szybko do pokoju brata.

                -Ej Luc ja idę do pracy, klucze masz na dole jak coś, a i zostawiłam ci 40$ na jakieś żarcie bo boję się, że spalisz chałupę podczas robienia obiadu.

                -Jak to wszystko to idź już!- krzyknął zmęczony.

                -Też cię kocham, pa.- i wybiegłam z domu.

Na podjeździe czekała już Joy.


*Joy*


Czekałam na Kay krócej niż się spodziewałam. Moja kochana grzebuła. Przywitała mnie mocnym uściskiem i wpakowała się na miejsce pasażera w moim Camaro. Usiadłam za kółkiem i odpaliłam. Silnik zawarczał srogo, muzyka dla moich uszu.

Na planie byłyśmy po pół godzinie. To był nasz pierwszy dzień i do tego nie wiedziałyśmy, kogo będziemy musiały „upiększać” więc wszystko równało się z maksymalnym stresem. Naszym pierwszym zadaniem było odnaleźć biuro naszego szefa Williama. Przeciskając się przez zabieganych ludków, w końcu stałyśmy przed pokojem szefa. Ustąpiłam miejsca szatynce, a ona zapukała do drzwi. Usłyszałyśmy donośne „proszę” więc weszłyśmy do środka. Gabinet nie był zbyt duży, ściany były w jasnym kolorze, cała lewa ściana była … oknem. Obok stała czerwona kanapa, a na samym środku pokoiku stało hebanowe biurko Williama.

                - Dzień dobry panie Williamie, my… - zaczęła Kay, ale mężczyzna zaraz jej przerwał.

                - Proszę, mów mi Willy – uśmiechnął się serdecznie podając nam po kolei dłoń. – Wy zapewne jesteście Joyce i Kayla.

                - Zgadza się – przytaknęłam. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a później rozeszłyśmy się do garderób. Ja miałam się zająć jakimiś dwoma chłopakami i jakąś dziewczynką, Kay podobnie z tym, że musiała jeszcze ogarnąć jakieś dwie panny. Udałam się do garderoby nr. 7. Zapukałam do drzwi i wtargnęłam do środka nawet nie słysząc całego „proszę”. Na kanapie zastałam całkiem przystojnego bruneta o brązowych oczach, powtarzającego jakiś tekst. Podniósł wzrok i uśmiechnął się serdecznie. Odłożył kartki, wstał i podszedł do mnie.

                - Hej, jestem Logan. A ty? – wyciągnął dłoń w moją stronę.

                - A ja nie. – mruknęłam oschle i nawet wcale nie celowo. Brunet lekko zaskoczony schował rękę do kieszeni. Gestem dłoni wskazałam mu jego miejsce, po czym stanęłam za nim i zaczęłam ogarniać mu fryz.

                - Nie jesteś przypadkiem asystentką? – zagadał.

                - Ja tylko spełniam rozkazy – odpowiedziałam cieplejszym głosem, co na szczęście dało się wyczuć. – Moja siostra was lubi.

                - Ile ma lat? – uśmiechnął się.

                - Nie ciesz się tak, dopiero siedem – odwzajemniłam uśmiech.

                - No wiesz? – mruknął żartobliwie.

                - No wiem. – znów uśmiech. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy bez pukania wparował jakiś chłopak. Latynos z brązowymi oczami, dość niski jak na faceta.

                - Długo mam czekać? – warknął.

                - Chwilę – mruknęłam. Już wiedziałam, że nie polubię tego gościa. Rozsiadł się na kanapie i bacznie przyglądał się temu, co wyprawiałam z włosami Logana.

                - Swoją drogą rozumiem brak czasu, ale to było nie miłe – rzuciłam w stronę latynosa.

                - Przepraszam, mam dzisiaj urwanie głowy – zrobił minę zbitego psa. – Jestem Carlos.

                - Joy – przedstawiłam się.

                - No a mi to nie chciałaś powiedzieć – oburzył się żartobliwie Henderson gestykulując przy tym. Zaśmialiśmy się, a gdy w końcu ogarnęłam Logana, zajęłam się Carlosem, w garderobie nr. 5.

               


*Kayla*


Podeszłam do garderoby nr. 8, czekając na mojego instruktora.

Okazało się że instruktor to tak naprawdę instruktorka, a do tego chodzący botoks.

                -Kayla Butterfly?- spytała podając mi dłoń.

                -Tak, to ja.- odpowiedziałam i odwzajemniłam gest.

                -Marielle Honest.- przedstawiła się.

Weszłyśmy do środka i trafiłyśmy na walkę na poduszki między dwoma chłopakami i dwiema dziewczynami. Stanęłam w koncie i czekałam na jakiś rozwój akcji.

                -Spokój!!!- krzyknęła moja Marielle.

Wszyscy natychmiast się uspokoili, gdzie ona była jak byłam w gimnazjum?!

                -Dziękuję.- dodała.- To jest Kayla Butterfly, moja nowa asystentka.- wskazała na mnie.

                -Hej.- przywitali się ze mną wszyscy chórem.

Pomachałam im na odpowiedź.

                -Ok Kayla, ty zajmiesz się chłopakami, a ja dziewczynami.- rozkazała.

Uśmiechnęłam się i podeszłam do wysokiego bruneta.

                -Hejoł jestem James Maslow, tak z Big Time Rush.- wow.

                -Cześć.- powiedziałam cicho i gestem wskazałam krzesło.

Kiedy usiadł, zajęłam się jego włosami.

                -Naprawdę masz na nazwisko „Motyl”?

                -Tak i bardzo je lubię.- oznajmiłam z dumą.

                -Aham. Ja tam się cieszę z mojego nazwiska.- haha bo nie był w Polsce.

                -Heh na wakacje wyjechałam do Polski i trochę się nauczyłam tego języka, tam twoje nazwisko brzmi jak „Masło”.- zaśmiał się.

                Kiedy z nim skończyłam podeszłam do drugiego tym razem ten miał blond włosy.

                -Kendall.- przedstawił się.

                -Miło.- odpowiedziałam.

Usiadł na krześle.

                -Mi tam się podoba.- powiedział nagle.

                -Ale co?- spytałam z głupią miną.

                -Twoje nazwisko.- dodał.

                -Ah dzięki. Wy jesteście z BTR?- spytałam chociaż znałam odpowiedź.

                -Nom i z zespołu i z serialu.

                -Siedmioletnia siostra mojej przyjaciółki uwielbia was.

                -Ah tak? To fajnie.- powiedział uśmiechając się do siebie.

                -To diabeł wcielony.- dodałam.

                -Nie może być aż tak źle.- nie wiedział co mówił.

                -Zostawię to bez komentarza.

Kiedy już wykończyłam mu fryz, zajęłam się malowaniem Jamesa.

                -Tylko ukryj mi tego pryszcza.- powiedział wskazując na krostę na czole.

                -Spróbuję.- oznajmiłam.

Potem zabrałam się za Kendalla.
                -Tylko nie za mocno.
                -Yes sir!

Pokochałam już te pracę.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej hej :) a więc tak, oto nasz nowy blog. Mówiąc "nasz" mam na myśli mój i Marty, której blogi niektórzy z was już znają :) Rozdziały będą się pojawiać... właściwie to najczęściej jak to będzie możliwe :) Nie chciało nam już się opierniczać z prologiem czy innymi takimi więc od razu szarpnęłyśmy się na rozdział :3  mam nadzieję że się podobało i będziecie częściej wpadać ;)
Nattalie Henderson
Cześć tutaj Marta. W sumie Nat już wszystko wam przekazała :) też liczę na to, że wam się spodoba i spotkamy się z komentarzami pod rozdziałem. Aaa i ja piszę jako Kayla, a Nat jako Joyce :)
Martini Schmidt