*Kayla*
Dryyyyyyńńńń!!!
O Lucas przyszedł i znowu kluczy nie wziął, mógłby trochę
dorosnąć, ale tak trochę czy o tak wiele proszę?- pomyślałam.
-Już!-
krzyknęłam, zerwałam się z kanapy, wzięłam alkomat i pobiegłam do drzwi.
-Hej
Kay, idę spać.- oznajmił i zmierzył ku swojemu pokojowi.
-Ekhm.-
ostentacyjnie otrząchnęłam i wyciągnęłam ku niemu alkomat, stara pamiątka od
dziadka jak jeszcze był w policji.
-Nie
piłem tak dużo.- złapał się za głowę i podszedł powoli do przedmiotu.
Doskonale wiedział jak go obsługiwać.
Dmuchnął i widziałam jak mu się momentalnie zakręciło w
czerepie.
-Tsa
nie dużo.- skomentowałam wynik.- 1.05
Wow zabalowałeś, kolego idź się wyśpij, a ja to wpiszę do zeszytu.- i pognał do
pokoju.
Wyjęłam zeszyt i wpisałam liczby.
I tak było lepiej niż przedwczoraj jak go kumple wnosili
do domu bo był nie przytomny, czasami się zastanawiam czy to on naprawdę jest
starszy ode mnie.
Z przemyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu.
To Joy dzwoniła.
-No
hej.- przywitałam się.
-Gotowa?-
spytała.
-No
ba, jak nigdy.- odpowiedziałam.
-Przyjadę
po ciebie za godzinkę masz być gotowa, bo nie będę czekała i pojadę bez
ciebie.- zagroziła.
-Moja
kochana poczwara.
-Dobra,
dobra tylko bez takich, to za godzinę pod twoim domem i błagam bądź na czas.
-Obiecuję.
I jak zwykle rozłączyłam się bez ostrzeżenia.
Ah dzisiaj pierwszy dzień pracy, pracy w której jestem
razem z Joy.
Iiiiiip!!! Będziemy stylistkami, to znaczy na razie
asystentkami, ale NA RAZIE!
Poszłam do pokoju i wybrałam jakieś ciuchy.
Poszłam do kuchni i zjadłam wczorajsze kanapki, potem
umyłam zęby i byłam gotowa.
Pobiegłam szybko do pokoju brata.
-Ej
Luc ja idę do pracy, klucze masz na dole jak coś, a i zostawiłam ci 40$ na
jakieś żarcie bo boję się, że spalisz chałupę podczas robienia obiadu.
-Jak
to wszystko to idź już!- krzyknął zmęczony.
-Też
cię kocham, pa.- i wybiegłam z domu.
Na podjeździe czekała już Joy.
*Joy*
Czekałam na Kay krócej niż się spodziewałam. Moja kochana
grzebuła. Przywitała mnie mocnym uściskiem i wpakowała się na miejsce pasażera
w moim Camaro. Usiadłam za kółkiem i odpaliłam. Silnik zawarczał srogo, muzyka
dla moich uszu.
Na planie byłyśmy po pół godzinie. To był nasz pierwszy
dzień i do tego nie wiedziałyśmy, kogo będziemy musiały „upiększać” więc
wszystko równało się z maksymalnym stresem. Naszym pierwszym zadaniem było
odnaleźć biuro naszego szefa Williama. Przeciskając się przez zabieganych
ludków, w końcu stałyśmy przed pokojem szefa. Ustąpiłam miejsca szatynce, a ona
zapukała do drzwi. Usłyszałyśmy donośne „proszę” więc weszłyśmy do środka.
Gabinet nie był zbyt duży, ściany były w jasnym kolorze, cała lewa ściana była
… oknem. Obok stała czerwona kanapa, a na samym środku pokoiku stało hebanowe
biurko Williama.
-
Dzień dobry panie Williamie, my… - zaczęła Kay, ale mężczyzna zaraz jej
przerwał.
-
Proszę, mów mi Willy – uśmiechnął się serdecznie podając nam po kolei dłoń. –
Wy zapewne jesteście Joyce i Kayla.
-
Zgadza się – przytaknęłam. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a później
rozeszłyśmy się do garderób. Ja miałam się zająć jakimiś dwoma chłopakami i
jakąś dziewczynką, Kay podobnie z tym, że musiała jeszcze ogarnąć jakieś dwie
panny. Udałam się do garderoby nr. 7. Zapukałam do drzwi i wtargnęłam do środka
nawet nie słysząc całego „proszę”. Na kanapie zastałam całkiem przystojnego
bruneta o brązowych oczach, powtarzającego jakiś tekst. Podniósł wzrok i
uśmiechnął się serdecznie. Odłożył kartki, wstał i podszedł do mnie.
-
Hej, jestem Logan. A ty? – wyciągnął dłoń w moją stronę.
- A
ja nie. – mruknęłam oschle i nawet wcale nie celowo. Brunet lekko zaskoczony
schował rękę do kieszeni. Gestem dłoni wskazałam mu jego miejsce, po czym
stanęłam za nim i zaczęłam ogarniać mu fryz.
-
Nie jesteś przypadkiem asystentką? – zagadał.
- Ja
tylko spełniam rozkazy – odpowiedziałam cieplejszym głosem, co na szczęście
dało się wyczuć. – Moja siostra was lubi.
-
Ile ma lat? – uśmiechnął się.
-
Nie ciesz się tak, dopiero siedem – odwzajemniłam uśmiech.
- No
wiesz? – mruknął żartobliwie.
- No
wiem. – znów uśmiech. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy bez
pukania wparował jakiś chłopak. Latynos z brązowymi oczami, dość niski jak na
faceta.
-
Długo mam czekać? – warknął.
-
Chwilę – mruknęłam. Już wiedziałam, że nie polubię tego gościa. Rozsiadł się na
kanapie i bacznie przyglądał się temu, co wyprawiałam z włosami Logana.
-
Swoją drogą rozumiem brak czasu, ale to było nie miłe – rzuciłam w stronę
latynosa.
-
Przepraszam, mam dzisiaj urwanie głowy – zrobił minę zbitego psa. – Jestem
Carlos.
-
Joy – przedstawiłam się.
- No
a mi to nie chciałaś powiedzieć – oburzył się żartobliwie Henderson
gestykulując przy tym. Zaśmialiśmy się, a gdy w końcu ogarnęłam Logana, zajęłam
się Carlosem, w garderobie nr. 5.
*Kayla*
Podeszłam do garderoby nr. 8, czekając na mojego
instruktora.
Okazało się że instruktor to tak naprawdę instruktorka, a
do tego chodzący botoks.
-Kayla
Butterfly?- spytała podając mi dłoń.
-Tak,
to ja.- odpowiedziałam i odwzajemniłam gest.
-Marielle
Honest.- przedstawiła się.
Weszłyśmy do środka i trafiłyśmy na walkę na poduszki
między dwoma chłopakami i dwiema dziewczynami. Stanęłam w koncie i czekałam na
jakiś rozwój akcji.
-Spokój!!!-
krzyknęła moja Marielle.
Wszyscy natychmiast się uspokoili, gdzie ona była jak
byłam w gimnazjum?!
-Dziękuję.-
dodała.- To jest Kayla Butterfly, moja nowa asystentka.- wskazała na mnie.
-Hej.-
przywitali się ze mną wszyscy chórem.
Pomachałam im na odpowiedź.
-Ok
Kayla, ty zajmiesz się chłopakami, a ja dziewczynami.- rozkazała.
Uśmiechnęłam się i podeszłam do wysokiego bruneta.
-Hejoł jestem James Maslow, tak z
Big Time Rush.- wow.
-Cześć.- powiedziałam
cicho i gestem wskazałam krzesło.
Kiedy usiadł, zajęłam się jego włosami.
-Naprawdę
masz na nazwisko „Motyl”?
-Tak
i bardzo je lubię.- oznajmiłam z dumą.
-Aham.
Ja tam się cieszę z mojego nazwiska.- haha bo nie był w Polsce.
-Heh
na wakacje wyjechałam do Polski i trochę się nauczyłam tego języka, tam twoje
nazwisko brzmi jak „Masło”.- zaśmiał się.
Kiedy
z nim skończyłam podeszłam do drugiego tym razem ten miał blond włosy.
-Kendall.-
przedstawił się.
-Miło.-
odpowiedziałam.
Usiadł na krześle.
-Mi
tam się podoba.- powiedział nagle.
-Ale
co?- spytałam z głupią miną.
-Twoje
nazwisko.- dodał.
-Ah
dzięki. Wy jesteście z BTR?- spytałam chociaż znałam odpowiedź.
-Nom
i z zespołu i z serialu.
-Siedmioletnia
siostra mojej przyjaciółki uwielbia was.
-Ah
tak? To fajnie.- powiedział uśmiechając się do siebie.
-To
diabeł wcielony.- dodałam.
-Nie
może być aż tak źle.- nie wiedział co mówił.
-Zostawię
to bez komentarza.
Kiedy już wykończyłam mu fryz, zajęłam się malowaniem
Jamesa.
-Tylko
ukryj mi tego pryszcza.- powiedział wskazując na krostę na czole.
-Spróbuję.-
oznajmiłam.
Potem zabrałam się za Kendalla.
-Tylko
nie za mocno.
-Yes
sir!
Pokochałam już te pracę.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej hej :) a więc tak, oto nasz nowy blog. Mówiąc "nasz" mam na myśli mój i Marty, której blogi niektórzy z was już znają :) Rozdziały będą się pojawiać... właściwie to najczęściej jak to będzie możliwe :) Nie chciało nam już się opierniczać z prologiem czy innymi takimi więc od razu szarpnęłyśmy się na rozdział :3 mam nadzieję że się podobało i będziecie częściej wpadać ;)
Nattalie Henderson
Cześć tutaj Marta. W sumie Nat już wszystko wam przekazała :) też liczę na to, że wam się spodoba i spotkamy się z komentarzami pod rozdziałem. Aaa i ja piszę jako Kayla, a Nat jako Joyce :)
Martini Schmidt